Artykuł: Ruinę chętnie wezmą, bo tania

Wymiana doświadczeń, wzory dokumentów, sposoby prowadzenia biura nieruchomości, informacje bieżące, archiwizacja dokumentów, licencje, opisy programów do obsługi biur nieruchomości. Forum dostępne tylko dla użytkowników zarejestrowanych.
PiotrW
Site Admin
Posty: 1506
Rejestracja: 28 sie 2006, 9:13

Post autor: PiotrW » 30 kwie 2007, 14:46

Ruinę chętnie wezmą, bo tania – Rzeczpospolita – 30 kwietnia 2007

Mieszkań, których się nie da sprzedać, właściwie na rynku nie ma. Ale niektóre na chętnych czekają miesiącami. Najtrudniej znaleźć nabywców lokali przy głośnych arteriach. Klienci chętnie wybierają zaś te zdewastowane, bo są sporo tańsze
Jakich ofert najbardziej boi się pośrednik? Czy są nieruchomości, których nie się da sprzedać? Wszystko zależy od ceny.
Kupią nawet zadłużone
- Klienci kupują nawet mieszkania zadłużone, z obciążoną hipoteką. Są nawet chętni na lokale zdewastowane. Wszystko zależy od tego, ile taka nieruchomość kosztuje, jak strony umówią się co do formy i terminu spłaty - przyznaje pośredniczka Alicja Fijałkowska, współwłaścicielka agencji Fijałkowski Nieruchomości, która działa na rynku piaseczyńskim. - Oczywiście, jeśli właściciel zażąda astronomicznych pieniędzy, ze sprzedażą będzie problem. Ale jeśli cenę wyważy, znalezienie chętnego będzie kwestią czasu - dodaje.
Według Alicji Fijałkowskiej stosunkowo najtrudniej sprzedaje się wąskie działki.
- Mając działkę o szerokości 8 metrów, można liczyć, że kupi ją sąsiad, żeby powiększyć swoją posesję - mówi pośredniczka. - Można też taki pas przeznaczyć na drogę. Ale jeśli zostanie taki mały pojedynczy skrawek, to za cenę rynkową go nie sprzedamy - przyznaje. Na wszystko są jednak amatorzy - nawet na działki w otulinie parków krajobrazowych, na których nie można budować. Ale na takiego klienta trzeba czekać nawet miesiącami.
Bazar nie, cmentarz być może
Małgorzata Witkowska-Zwiep z Metrohouse mówi z kolei, że najtrudniej sprzedać nieruchomość przy bardzo ruchliwych i głośnych punktach. - Mieszkań przy hałaśliwych ulicach klienci unikają jak ognia - przyznaje przedstawicielka Metrohouse. - Najgorsze są te jednostronne, z których wszystkie okna wychodzą na ulicę. Wtedy nie ma się gdzie schować przed gwarem. Nie dziwnego, że chętniej widziane są te "na przestrzał" - dodaje.
Klienci szerokim łukiem omijają np. lokale przy ul. Bitwy Warszawskiej 1920 roku, gdzie nie brak mieszkań jednostronnych. Rejon jest bardzo głośny - tramwaje, autobusy, targowisko powodują niemały hałas.
- Mieszkania w tej części Ochoty na nowych właścicieli czekają bardzo długo, chyba że sprzedający cenę obniży - przyznaje Małgorzata Witkowska-Zwiep.
Dla klientów pokusą jest już 15-procentowy rabat.
Według pośredników z Metrohouse źle się sprzedają także lokale na parterach, położone w blokach tuż przy ulicach. - Nikt nie lubi, jak mu się w okno zagląda - mówi Małgorzata Witkowska-Zwiep.
Trudno znaleźć też chętnego na mieszkanie na wysokim piętrze w budynku bez windy.
- Mieliśmy kiedyś w ofercie piękne mieszkanie przy ul. Hożej, w równie pięknej kamienicy. Lokal był położony od strony podwórza - opowiada przedstawicielka Metrohouse. - Mieszkanie ciche, z ładnym widokiem. Wręcz idealne. Ale było na piątym piętrze, na które trzeba było się wspinać po schodach. Lokal czekał na chętnego rok, bo właściciel ceny nie obniżył.
Klientom nie przeszkadza na ogół za to sąsiedztwo cmentarza. - Raz tylko ktoś odmówił oglądania lokalu obok nekropolii - mówią pośrednicy z Metrohouse. - Jeden z klientów z kolei nawet się ucieszył, mówiąc, że przynajmniej będzie miał cicho za oknem - dodają.
Trzy lata szukali chętnego
Z opinią Małgorzaty Witkowskiej-Zwiep zgadza się Sylwester Rosa, pośrednik z warszawskiej agencji Panorama Nieruchomości, który przyznaje, że klienci nie lubią mieszkań w hałaśliwych lokalizacjach, zwłaszcza tych na parterach.
- Takie lokale sprzedaje się najtrudniej, chociaż w miejscach o natężonym ruchu pieszych czasem szukają lokali przedsiębiorcy. Chcą je zaadaptować na powierzchnie biurowo-usługowe - mówi Sylwester Rosa. - Oczywiście każdy lokal da się sprzedać tak czy inaczej, to kwestia dwóch czynników: ceny i czasu.
W pamięć pośrednika z Panoramy Nieruchomości zapadła oferta sprzed trzech lat.
- Było to ładne mieszkanie na Mokotowie, zaadaptowane z poddasza. Lokal na piątym piętrze miał 160 metrów i znajdował się w bloku bez windy - opowiada Sylwester Rosa. - Ze względu na duży metraż był drogi. Można było za jego cenę kupić mieszkanie bardziej atrakcyjne. Ale i na to znalazł się amator, chociaż lokal był w ofercie trzy lata, i to w kilku agencjach jednocześnie. Właściciel musiał jednak cenę nieco obniżyć.
Mieszkania po pożarach, zdewastowane, wbrew pozorom sprzedają się błyskawicznie, bo są zazwyczaj sporo tańsze.
- Klienci często pytają, czy nie mamy w ofercie jakiejś kompletnej ruiny - przyznaje Sylwester Rosa. - Tanie zniszczone mieszkanie zamierzają bowiem odnowić własnym sumptem.
ANETA GAWROńSKA

ODPOWIEDZ